czwartek, 21 marca 2013

Pułtuscy stranieri - Mike Mmaduewesi

„What coach?! This is football!” – krzyknął w stronę trenera Mariusza Malarza Mike Mmaduewesi chwilę po tym jak został przez niego zrugany. Nigeryjczyk właśnie zagrał do własnego bramkarza z pięćdziesięciu metrów. Piłka zaś nieomal przelobowała Filipa Boukołowskiego. Mmaduewesi grał w barwach Nadnarwianki dwa i pół roku. Przez ten czas zaliczył wiele niezłych występów. Kibice wielokrotnie widywali go dbającego o formę i biegającego po Pułtusku także po treningu. Z drugiej strony na boisku nieraz podejmował nieodpowiedzialne decyzje.




Mike do Nadnarwianki trafił ze Żbika Nasielsk. Ściągnął go Mateusz Miłoszewski, licząc, że Nigeryjczyk pomoże załatać dziurę po odejściu Bartłomieja Granosika. Później drużynę objął Mariusz Malarz. Latem 2011 roku, opiekunem Mmaduewesiego, ponownie został Miłoszewski. Z ust obydwu szkoleniowców zdarzało usłyszeć mu się sporą krytykę. Malarz nie wytrzymał gdy zobaczył Mike’a, który nieomal przelobował własnego golkipera. Miłoszewskiego do furii doprowadziła czerwona kartka w spotkaniu z Amatorem Maszewo. Zawodnik przyjezdnych sprytnie prowokował Mmaduewesiego. Robił to jednak mając absolutną pewność, że sędzia nie widzi sytuacji. Afrykańczyk w końcu nie wytrzymał. Oddał rywalowi, kopiąc go z impetem w piszczel. Uczynił to na oczach arbitra. Bez najmniejszego zawahania …

Początkowo Mike występował w Pułtusku w roli środkowego pomocnika. W czasie swojej pożegnalnej, jak miało się okazać, rundy, przesunięto go na pozycję stopera. Tam jednak często brakowało mu koncentracji. Wyprowadzając piłkę lubił natomiast wdać się w drybling z napastnikiem rywala. Efekt? Po kilku meczach wrócił do drugiej linii. Należy jednak zauważyć, że szczególnie w swoim debiutanckim sezonie Mike prezentował się co najmniej przyzwoicie. Dobry odbiór piłki, skoczność, siła fizyczna były jego głównymi atutami. Kto wie jednak, czy najbardziej zapamiętane nie zostaną przerzuty Nigeryjczyka. Permanentnie zagrywane „fałszem”.

Mike na debiutanckiego gola czekał aż półtora roku. Już w IV lidze zdobył bramkę w wyjazdowym meczu z Mławianką. Przeszło rok wcześniej jednak z jego udziałem zdarzyła się w meczu z Radomiakiem niezapomniana sytuacja. To był czas dołowania Nadnarwianki. Radomianie byli zaś wówczas w czubie tabeli. Na mecz rozgrywany przy ulicy Daszyńskiego przyjechała ich spora grupa fanów. W tych nieodległych zbytnio czasach na spotkania przychodzili także liczniej niż dziś sympatycy Nadnarwianki. 
Trwa pierwsza połowa. Goście prowadzą po golu z rzutu karnego. Grzegorz Chmielewski dośrodkowuje jednak z rzutu wolnego. Piłka spada na głowę Mike’a, a ten pakuje ją do siatki. Czyżby miał nastąpić moment zwrotny rundy? Mmaduewesi szaleje. Jego radość nie ma końca. Biegnie do narożnika boiska. Wykonując taneczne afrykańskie ruchy klęka. Wznosi ręce do góry. Każdy kto oglądał w ostatnim tygodniu telewizję nie ma wątpliwości. Zrobił Drogbę. W końcu czeka. Gdzie u diabła partnerzy z gratulacjami? Odwraca głowę. Wszyscy koledzy z zespołu gdzieś w okolicach środka boiska. Nikt się nie cieszy. Spojrzenie na sędziego. Chorągiewka w górze. Spalony. Taki właśnie był czas jaki Mike spędził w Pułtusku. Nie brakowało niespodzianek.

Webo90

zdjęcia: www.pultusk24.pl, Madel

Pozostałe teksty z cyklu Pułtuscy Stranieri:
Stanley Ojiego

Jednocześnie zapraszamy do oddawania głosów w ankiecie, w której pytamy o najlepiej wspominanego przez Was obcokrajowca, który grał w Nadnarwiance. Ankieta znajduje się na stronie głównej w lewej kolumnie.