sobota, 30 marca 2013

Problemy z pogodą? To nie pierwszyzna

W piątek pojawiły się nieoficjalne informacje, że przełożony zostanie już czwarty mecz planowany na rundę wiosenną. Takiej serii zmian terminów spotkań jeszcze nie było. W ostatnich latach pułtuszczanie rywalizowali za to w różnych ekstremalnych warunkach. Przypominamy kilka konfrontacji Nadnarwianki rozegranych w nietypowej aurze.


Nadnarwianka – ULKS Ciółkowo 6:0 (IV liga, 5 kwietnia 2003)
Po rundzie jesiennej Nadnarwianka znajdowała się w ligowej czołówce. Na wiosnę przegrała jednak trzy pierwsze mecze. Spotkanie z ligowym outsiderem wydawało się idealną okazją do przełamania. Piłkarzy na boisku przywitały opady śniegu. Temperatura spadła znacznie poniżej zera. Po niespełna dziesięciu latach, o tej samej porze, podobne warunki ujrzymy wyglądając za okno. Wówczas jednak kilka dni wcześniej zrobiło się już dość wiosennie. Nawrót zimy nie przeszkodził pułtuszczanom. Do przerwy zdobyli dwie bramki, po zmianie stron dołożyli kolejne. Ciółkowo rozgrywki zakończyło z dorobkiem 10 punktów, w 34 meczach. Strzeliło 27 goli, tracą aż 144!

Nadnarwianka – Znicz Pruszków 1:1 (III liga, 26 maja 2007)
Przed meczem nad Pułtuskiem przeszła burza z ulewnym deszczem. Padało jak z cebra przez dobrą godzinę. Deszcz zelżał na jakiś kwadrans przed meczem. Spotkanie udało się rozegrać zgodnie z planem, choć niezwykle nasiąknięta wodą murawa utrudniała grę. Znicz przyjeżdżał na stadion przy ulicy Daszyńskiego pewny awansu. Mimo wszystko pruszkowianie skorzystali choćby z usług Roberta Lewandowskiego, Igora Lewczuka czy Charlesa Nwaogu. Tamtego dnia zdecydowanie bliższa zwycięstwa była Nadnarwianka. Prowadzenie dał gol Artura Salamona po rzucie rożnym. Goście nacierali, ale świetnie bronił Karol Salik, który dał się pokonać dopiero w ostatnich minutach z rzutu karnego. Kilkadziesiąt sekund wcześniej znakomitej okazji nie wykorzystał Piotr Biechoński. Remis pozostawił niedosyt, choć Znicz w tamtym sezonie tylko w ośmiu spośród 30 spotkań nie zdobył kompletu oczek.


Nadnarwianka – MKS Przasnysz 1:9 (IV liga, 27 października 2012)
Zima trwa w tym sezonie niezwykle długo. Trzeba jednak zauważyć, że jej pierwszy atak nastąpił już na koniec października. Przed spotkaniem z Przasnyszem długo odśnieżano linie. Piłkarze grali pomarańczową piłką. Ciągle padał śnieg. W tym warunkach Nadnarwianka poniosła najwyższą porażkę w tym wieku. Przasnyszanie dzielili i rządzili na boisku. Honorowego gola jeszcze przed przerwą strzelił natomiast Adam Dobrowolski. Ciekawostką jest fakt, że w tamtym czasie doszło w budynku MOSiR-u do awarii. Nie było więc szans, by piłkarze wzięli po grze na mrozie ciepłą kąpiel. Konieczne było więc zawiezienie ich na basen, gdzie dopiero mogli skorzystać z pryszniców.

Webo90








Czy pamiętacie jakieś inne mecze Nadnarwianki rozegrane w trudnych warunkach atmosferycznych?